Aktualności

POŻEGNANIE ...

Nikogo takiego jak Ty jeszcze tu nie było

i nigdy nikt taki jak Ty już się tu nie pojawi.

„Może” Kobi Yamada

 

Te słowa oddają wszystko, co można powiedzieć o Radku.

Jak przestać płakać, kiedy serce pęka z żalu i tęsknoty?

Wiadomość o tragedii, która rozegrała się w niedzielny wieczór, rozeszła się niezwykle szybko. Dlaczego? Na to pytanie odpowiedź jest naprawdę prosta - niemal wszyscy Radka znali. Było Go wszędzie pełno. Spędziliśmy z Nim mnóstwo wspaniałych chwil, głównie radosnych i wesołych, na morsowaniu, bieganiu, rowerze, tańcach, zabawie, ale też na poważnych rozmowach życiowych i zawodowych.

Przy Nim czuliśmy się po prostu bezpiecznie. Wiedzieliśmy, że możemy na Nim polegać. Liczyć na Niego mogli wszyscy, którzy zwrócili się o pomoc. Nikogo nie zbywał. Nikt nie czuł się przy nim pominięty, mniej ważny. Obok żadnej prośby nie przechodził obojętnie.

Był zupełnie wyjątkowym lekarzem, specjalistą, profesjonalistą, ciągle doskonalącym swoje umiejętności i poszerzający wiedzę.

Sam również wytrwały w dążeniu do realizacji swoich celów. Żył z pasją. Wszystko, co robił, przynosiło dobre owoce. Zapalony sportowiec – biegał, pływał, jeździł na rowerze i rolkach. Starty w mniejszych i większych imprezach sportowych dawały mu ogromną radość i satysfakcję. Cieszył się każdym poprawionym rezultatem, ale chyba jeszcze bardziej, każdą spotkaną na swojej sportowej drodze osobą. Właśnie przygotowywał się do kolejnego maratonu, na który już niedługo miał polecieć do Nowego Jorku. Tego biegu już nie ukończy… Wezwano Go na ważniejszą imprezę – Bal Wszystkich Świętych. Bilety na niego są bezcenne. Radek zasłużył na nie całym swoim życiem, rozdając dobro ludziom, z którymi los Go zetknął.

To on zachęcił naprawdę sporą grupę osób do zimowych kąpieli. Kościerski Klub Morsów „Forrest Gump” powstał, bo on go sobie wymyślił. Starał się łączyć różne aktywności – tak więc wielbiciele morsowania zaczęli biegać, chociażby podczas Biegu Morsa, który stał się już cykliczną i wyczekiwaną przez wszystkich imprezą.

Dzięki niemu powstała kościerska trasa Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, która swój początek i koniec miała w Osadzie Burego Misia. I tę wspólnotę wspierał, jak mógł.

Z wielu podejmowanych przez Niego przedsięwzięć pewnie nawet nie zdajemy sobie sprawy. Niesamowita za każdym razem była Jego wiara w to, że się uda, że warto próbować. Tym bardziej dotknęła nas ta strata. Radek był, choć wciąż tak trudno mówić o Nim w czasie przeszłym, dla wielu z nas człowiekiem inspirującym, motywującym do działania i aktywności fizycznej, zachęcającym do realizacji kolejnych pomysłów.

To, co Radka wyróżniało, to Jego podejście do ludzi. Ktoś żegnając się napisał w poście, że rzadko spotyka się w życiu kogoś takiego, kto jest po prostu dobry…

Dzielił się tym, co miał najcenniejszego – swoim czasem. Teraz widzimy, że miał go znacznie mniej, niż wielu z nas. Wykorzystał go maksymalnie.

Ze szczególną radością, dumą i odpowiedzialnością traktował też rolę męża i ojca. Był dla swojej żony Ani i córek, Izy, Ali i Uli, ogromnym wsparciem. Zawsze dopingował do sięgania wyżej, patrzenia szerzej, widzenia lepiej – sercem.

Jego uśmiechu, ciepła, otwartości, serdeczności, wyrozumiałości nie zastąpi nic. Nie ma takiego drugiego człowieka, przyjaciela. W naszych sercach wybudował sobie „pomnik trwalszy niż ze spiżu” i głęboko wierzymy, że „nie wszystek umrze”, bo na zawsze pozostanie w naszej wdzięcznej pamięci i wspomnieniach. Kontynuować też będziemy to, co Radek rozpoczął - uczestniczyć w spotkaniach, powołanego przez Niego, Kościerskiego Klubu Morsa, przemierzać trasę Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Nie może nas zabraknąć.

Już w innym wymiarze spotkamy się na morsowaniu, zlotach, biegach i kawce, triathlonach, rolkach, szachach.

Radku, do zobaczenia…